Techmaruda: Dlaczego serwisy streamingowe tak łatwo przegrywają z Torrentami?
Serwisy streamingowe przegrywają z torrentami w tak banalny sposób, że dziwić się mogą tylko właściciele tychże serwisów. Dlaczego tak się dzieje?
Piraci wracają na wody
Do rozważań skłoniła mnie ostatnia informacja, Torrenty pokonały Netflixa i że serwis spada w tabeli popularności. Szczerze mówiąc, parsknąłem pod nosem, pisząc to, albowiem wcale mnie to nie zdziwiło. Nie tylko Polacy zdecydowali się wybrać do „zatoki piratów”. Cała Europa również bawi się w korsarzy. Skoro na życzenie UE serwisy streamingowe takie jak Netflix, Apple oraz YouTube zostały zmuszone do obniżenia jakości transmisji. Dlaczego? Jak zwykle, aby nam żyło się „lepiej”, a sieć w Europie nie była zbytnio obciążona. Nic dziwnego więc, że fani seriali wolą pobrać dany odcinek i obejrzeć go w najwyższej jakości. Unia powinna się cieszyć! Zamiast obciążać sieć cały czas, pobieramy odcinek i myk 40-60 minut oglądają oni bez obciążenia sieci! To tylko jeden z kilku argumentów czemu nielegalne treści wygrywają w starciu z legalnym serwisem.

W ostatnim czasie praktycznie każdy wydawca czy producent filmowy zamarzył sobie o własnej platformie streamingowej. HBO GO, Netxflix, Amazon Prime, Disney+, Apple TV+. Gdybyśmy chcieli oglądać je wszystkie, koszta miesięczne wychodzą całkiem spore koszta. Szkoda tylko, że większość z nich nie traktuje poważnie swoich potencjalnych odbiorców…
Serwisy streamingowe przegrywają z torrentami bo nie szanują potencjalnych klientów
Kolejnym argumentem dla piratów jest fakt, że duże korporacje selekcjonują kraje na gorsze i lepsze. Jakież to zabawne było zaskoczenie Disneya, że Mandalorianin był najchętniej piraconym serialem 2019 roku. „Ale jak to, jak to możliwe?” – pytała z niedowierzaniem Myszka Miki obserwującej potencjalne miliony dolarów, które przemknęły jej pod noskiem. Ano dlatego, że Disney+ na którym opublikowano serial, był dostępny tylko w 6 wybranych krajach. Tak dobrze czytacie. Serial oczekiwany od lat przez miliony fanów był niedostępny dla 95% z nich.

Argument pokroju „to nie takie proste wprowadzić usługę” totalnie do mnie nie trafia. Halo, mówimy o gigantycznej firmie, która ma pod sobą całego Marvela czy Gwiezdne Wojny! Inaczej mówiąc — mają dużo zielonych dolarów. Naprawdę dużo. W XXI wieku to kwestia tygodni albo nawet dni rozszerzyć swoją usługę. Jednakże spokojnie, nie tylko Kaczor Donald i spółka lubi strzelić sobie w płetwę. Warto jest wspomnieć o paru innych usługach niedostępnych nie tylko w Polsce. Przecież mamy jeszcze HBO Max, które wystartuje już 27 maja, ale tylko w USA. Korsarze już namierzyli kolejny cel.
Spokojnie piraci się pewnie rozkręcą
Proszę tylko nie myśleć, że popieram piractwo. Kradzież ciężko usprawiedliwić w jakimkolwiek kontekście, choć piraci zawsze twierdzą, że „nie kradną, tylko powielają treści”. Trudno jednakże nie rozumieć motywacji internautów, którzy „schodzą na drogę występku”. Pomijając już podane powyżej argumenty, irytujące jest także przerzucanie się licencjami. Najpierw film jest dostępny tutaj, a potem nagle wędruje do konkurencji…

Czy wrócimy do początku lat 90, gdzie legalnych treści było jak na lekarstwo? Wątpliwe, ale warto zauważyć, że korporacje naprawdę dążą do tego, aby tak było. Problem nie dotyczy wyłącznie filmów i seriali. W grach wysokobudżetowych coraz częściej pojawiają się mikro-transakcje, które wykraczają daleko poza „zmianę wyglądu”. Do tego dochodzi wycinanie treści z podstawowej wersji gry, aby następnie je dodawać jako „fabularne DLC”. Spójrzmy na Assassin’s Creed: Valhalla. Podstawowa wersja gry na PS4 kosztuje 239 zł, a edycja z przepustką sezonową już 349 zł! Dopłacamy aż 110 zł za przyszłe (często bardzo skromne) dodatki. O ile konsole siłą rzeczy uchronią się przed pirackimi kopiami, tak na PC to piraci, a nie wikingowie zaatakują serwery serwisów z nielegalnymi kopiami.

W 2015 roku Unia Europejska zleciła badanie skali piractwa muzyki i ile artyści na tym tracą. Wyniki najwyraźniej bardzo się nie spodobały, albowiem gotowy raport został ukryty na 2 lata i został opublikowany dopiero przez jednego z niemieckich eurodeputowanych. Okazuje się, że piractwo… nie wpływa na to ile osób, kupuje muzykę legalnie. Pomimo krucjaty i walki z nielegalnym kopiowaniem treści, serwisy pirackie są nie do ruszenia. Nie ważne ile razy Pirata Bay spadnie, zawsze się podniesie.